Semana Santa w Sewilli: Niedziela palmowa.*

    Wielki Tydzień (Semana Santa) trwa w Sewilli prawie dwa tygodnie. Zaczyna się w Piątek Bolesny (przed Niedzielą Palmową) a kończy w Niedzielę Zmartwychwstania. I wszystkie dni wyglądają podobnie. Podobnie imponująco. Dla mieszkańca Sewilii Semana Santa to głównie niekończący się przemarsz przez miasto procesji ogromnej liczby bractw religijnych towarzyszących pasos, czyli podwyższeniom z figurami przedstawiającymi Matkę Boską lub Jezusa Chrystusa w jednej ze stacji Drogi Krzyżowej.

   Początki sewilskich bractw religijnych sięgają aż 1340 roku, a pierwsze oficjalnie zarejestrowane bractwo (ceramików) powstało w roku 1418; na codzień zajmują się one cichą pracą, głównie różnego rodzaju działaniami społecznymi (jak na przykład pomoc prawna, medyczna i materialna kobietom, dzieciom i imigrantom (ha!)), aby przez okres Świąt Wielkanocnych całkowicie zdominowac miasto. Obecnie w Sewilli działa 68 konfraterni, a każda z nich ma przydzielony dzień i godzinę przemarszu ze swojego koscioła do katedry, gdzie następuje krótka modlitwa, po czym procesja udaje się z powrotem do miejsca wymarszu. Trudno zresztą nazwać to marszem, procesja posuwa sie bardzo powoli, co chwilę przystając. Pierwsi idą członkowie bractwa zwani nazarenos, ubrani w tuniki i zakrywające twarz kaptury (capirotes) w barwach konfraterni, następnie pełniący różne funkcje akolici, a za nimi paso ze stacją Drogi Krzyżowej. Jest to pierwsza część procesji, która jednak przeważnie składa się z dwóch pasos; na drugiej platformie znajduje się figura Matki Boskiej (zazwyczaj płaczącej), a całości towarzyszy orkiestra. Biorąc pod uwage fakt, że ilość osób stowarzyszonych w jednym bractwie może sięgnąć 13 tysiecy, z których nawet 2750 decyduje się na udział w procesji (przykład bractwa Maryi Dziewicy z Macareny), jej przemarsz od pierwszego nazareno do ostatniego paso przez dany punkt miasta zajmuje ponad godzinę. Pokonanie dystansu między kościołem a katedrą i droga powrotna zajmuje najbardziej oddalonemu od centrum bractwu aż 14 godzin i 40 minut (sic!). Cała wyprawa bardziej niz procesję przypomina pielgrzymkę. Wymaga nieludzkiego poświęcenia (nie widziałam, żeby ktoś wypił chocby łyk wody, mimo że panował trzydziestostopniowy upał), a dodatkowo wielu pątników idzie boso; oznacza to, że ich prośby zostały wysłuchane i muszą w ten sposób wypełnić ślubowanie. Nie dajmy się jednak zwieść pozorom, zakapturzeni i bosonodzy bracia, godzinami wystający na słońcu, nie są tu największymi bohaterami, bowiem ktoś musi dzwigać podwyższenia wraz z rzeźbami i baldahimami (najcięższe paso waży ponad trzy tony). Robią to costaleros, dziesiątki mężczyzn ukrytych na bardzo niewielkiej powierzchni pod rzeźbą, zakrytej aksamitem, pod którym zapewne zaledwie da się oddychać. Ci jednak na szczęście zmieniają się podczas trwania procesji. Ubrani roboczo i w chusty ze specjalnymi poduszeczkami na karku (to na nich dźwigają paso), spod aksamitu wychodzą nieludzko zmęczeni i niejeden od razu sięga po papierosa (nie dziwmy się). Potem przez parę dni nie wolno im podnosić ciężarow, a czasem również nie wymaga się, żeby pojawili się w pracy w dzień po procesji.

    Kiedy zmęczeni podziwianiem kolejnego paso postanowiliśmy wrócić do domu, z trzech stron otaczały nas przeciskające się wąskimi uliczkami procesje, a z czwartej ograniczał ślepy zaułek. Będąc w Sewilli podczas Wielkiego Tygodnia po prostu nie należy miec własnych planów.

* Opóźnienie sponsoruje literka ą i pozostałe polskie znaki, za granicą dostępne tylko w sklepach ruskich.

Bractwo Świętego Rocha (950 nazarenos)

Dziecko nazareno rozdaje cukierki

Bractwo La Amargura (dosłownie: gorycz) powstało w 1696 roku i zrzesza trzy tysiące osób, z których 850 wychodzi w procesji.

Costaleros